Więzienie we Wronkach już od dawna słynęło ze szczególnej
surowości. Przez dziesiątki lat przewinęły się przez nie setki więźniów
skazanych za wszelkie możliwe zbrodnie. Jednym z nich był tytułowy bohater pierwszego
tomu najnowszej powieści Krzysztofa Spadło pod tytułem „Skazaniec”.
Stefan to młody człowiek, który za dokonanie zbrodni zostaje
skazany na dożywocie. Jego pobyt w więzieniu od samego początku nie jest łatwy,
o czym może świadczyć już to, że w czasie transportu do więzienia został on
pobity przez eskortujących go funkcjonariuszy, a następnie zmuszony do
klęczenia na placu apelowym aż do utraty przytomności. Na wyrozumiałość nie
może liczyć także ze strony współwięźniów. W więzieniach, jak się szybko
okazuje, nie brak uprzedzeń, a każdy dba tylko o swój byt. Mimo tego można
powiedzieć, że czasami udaje się nawiązać przyjaźnie. Stefan, nazywany też
przez innych Ropuchem, poznaje kilku więźniów, z którymi razem stara się
przetrwać czas spędzony za kratami. Razem z nimi próbuje też poradzić sobie z
przeciwnościami losu i tęsknotą za wolnością i za tym, co tak naprawdę utracił,
czyli rodziną i miłością swego życia.
Książka ta była dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Nie miałem
wcześniej kontaktu z prozą pana Spadło, więc nie nastawiałem się ani na
fantastyczną powieść, ani też na durne czytadło. Przewidywałem, że będzie to
raczej coś przeciętnego. Ku mojemu zdziwieniu już od pierwszych stron zostałem
wciągnięty w rzeczywistość wronieckiego więzienia sprzed prawie stu lat. Doskonale
został przedstawiony świat, w jakim żyli ówcześni skazani. Wiele jest też
opisów zwyczajów panujących w takich placówkach, czy też relacji panujących
między więźniami, a służbą więzienną. Nie zabrakło również bogatych przeżyć
wewnętrznych bohatera. Wszystko to opisane zostało barwnym, pełnym porównań,
choć również bardzo przystępnym językiem. Jest to jednak jeden z elementów, co
do którego mam mieszane uczucia. Oczywiście przystępności autorowi mogłoby
pozazdrościć wielu innych współczesnych pisarzy. Problem polega na tym, że
główny bohater, kiedy go poznajemy, jest analfabetą pochodzącym z tak zwanych
nizin społecznych. W związku z tym niewielu czytelników spodziewałoby się po
nim kwiecistych porównań w stylu „Mijane przez nas pola wkrótce pokryły się cieniami niczym na obrazach
Chełmońskiego”. Zdanie to oczywiście zmyśliłem, ale biorąc pod uwagę, że
powieść została napisana w narracji pierwszoosobowej jest to niewielkim, choć
czasami drażniącym zgrzytem.
Kolejnym elementem, który zrobił na mnie pozytywne wrażenie
było tło historyczne umieszczone w powieści. Autor zadbał o to, żeby akcja,
która płynie dość szybko, nie sprawiała wrażenia, że cała historia wydarzyła
się w przeciągu tygodnia czy miesiąca. Co więcej, dowiadujemy się również jaki
wpływ wydarzenia na zewnątrz murów więzienia mają na życie więźniów, a jak się
okazuje jest on niemały i to pomimo ograniczonego dostępu do wiadomości.
Wszystko o czym wspomniałem wyżej sprawia, że powieść czyta się bardzo dobrze, szybko, czasami wręcz z zapartym tchem.
Wszystko o czym wspomniałem wyżej sprawia, że powieść czyta się bardzo dobrze, szybko, czasami wręcz z zapartym tchem.
Pierwszy tom „Skazańca” o podtytule „Na pohybel całemu
światu” na pewno można określić jako bardzo dobry. Powieści tej nie brakuje
niczego, co jest potrzebne, aby powiedzieć, że jest to dobra książka. Jedynym,
co mogę zarzucić autorowi jest właściwie wielka zbrodnia przeciwko czytelnikom,
czyli to, że kazał czekać na dalszy ciąg. Dla niektórych jest to niewybaczalne.
„Skazaniec” zasługuje z całą pewnością na 8 punktów w mojej 10 stopniowej
skali. Pozostaje jedynie czekać na kontynuację.
Nie znam tego autora, ale chętnie to zmienię. W powieściach często występuje rozbieżność pomiędzy tym, kim bohater jest, a tym, jak się wypowiada. Często też absurdalnie wyglądają dialogi :)
OdpowiedzUsuńKsiążka warta przeczytania. Inna recenzja znajduje się tutaj: http://twojakultura.pl/ksiazka-skazaniec-krzysztof-spadlo.html
OdpowiedzUsuń