wtorek, 4 grudnia 2012

Atlas chmur


Czasami zdarza się, że bierzemy do ręki książkę, czytamy pierwsze zdanie i od razu wiemy, że to coś nie dla nas. Nie ten styl, nie ten język, nie ta historia. Wszystko jest nie na swoim miejscu i czyta się ciężko, a co gorsza, wolumin ma ponad pięćset stron. Coś jednak podpowiada nam, że może dalej będzie lepiej. I choć często zdarza się, że lepiej jednak nie będzie to bywa i tak, że czytana właśnie pozycja jest całkiem przystępna. Do tej kategorii książek należy „Atlas chmur” Davida Mitchella.
Ciężko jest jednoznacznie sklasyfikować to dzieło. Nie do końca jest to powieść i nie można powiedzieć, że jest to zbiór opowiadań. Autor stworzył bowiem konstrukcję przypominającą rosyjską matrioszkę, którą najpierw rozkładamy, aby po chwili od razu złożyć. Jest to kilka opowieści, z których każda kolejna nawiązuje do swojej poprzedniczki. Co więcej, tylko ostatnia jest opowiedziana od początku do końca, a reszta jest poprzerywana w połowie tylko po to, aby znaleźć swoje zakończenie po drugiej stronie książki. Z początku może to wprowadzić czytelnika w pewną konsternację, zwłaszcza że pierwsza historia jest przerwana dosłownie w połowie zdania.



Każda z opowieści jest pisana innym językiem, co muszę przyznać, przyjąłem z ulgą, gdyż pierwsza z nich jest stylizowana na język, jakim mógł się posługiwać XIX wieczny podróżnik, a więc czytanie tego nie sprawiało raczej przyjemności, zwłaszcza, że nieco zmieniony w niej został szyk zdania. Na uwagę zasługuje także fakt, że każda z tych opowieści należy do innego gatunku. Tak więc mamy tu dziennik, powieść epistolarną, wywiad. Oprócz tego w każdym epizodzie znajdziemy wątki sensacyjne, kryminalne, miłosne. Można więc powiedzieć, że autor postanowił zaspokoić swoim dziełem gusta bardzo wielu czytelników na raz.
Trudność sprawia również sprecyzowanie o czym tak właściwie jest ta książka. Na pierwszy rzut oka znajdujące się w niej historie nie mają ze sobą wiele wspólnego. Jednak po przeczytaniu całości można zauważyć kilka wspólnych cech. Przede wszystkim autor postanowił nawiązać do reinkarnacji i tego, że decyzje podjęte w poprzednich wcieleniach mogą mieć wpływ na życie wcieleń, które nastąpią później. Można też wysnuć wniosek, że w każdym wcieleniu mamy do przerobienia pewną rolę, od której nie uwolnimy się dopóki nie podejmiemy odpowiedniej decyzji. Inaczej możemy przez wiele wcieleń popełniać w kółko te same błędy.
Drugi aspekt to rozwój ludzkości opisany przez autora. Bo przecież nie rozwijamy się tylko jako jednostki, ale także jako społeczeństwo. I tutaj autor na swój sposób stara się nam zwrócić uwagę, że jeśli nie opanujemy naszej ludzkiej żądzy podboju to możemy doprowadzić do naszego upadku. Pod tym względem dzieło Mitchella daje na pewno dużo do myślenia.
Szczerze mówiąc nie mogę jednoznacznie ocenić „Atlasu chmur” jako książki miernej bądź dobrej. Niektóre fragmenty spodobały mi się i chętnie poczytałbym o nich więcej, jak np. epizody Luisy Ray czy też Roberta Forbishera. Jak dla mnie były to najciekawsze fragmenty. Bardzo zaskoczyło mnie zakończenie opowieści dotyczącej sklonowanej kelnerki Soonmi. W ogóle natomiast nie interesowały mnie losy Adama Ewinga, a dodatkowo źle się ten fragment czytało.
Tak jak wiele książek, „Atlas chmur” ma mocniejsze i słabsze momenty, jednak zdecydowanie więcej było tych lepszych. Ponadto jak już wspomniałem na uwagę zasługuje przesłanie, jakie autor zamieścił w swoim dziele. Na pewno czas poświęcony na jego lekturę nie będzie czasem straconym. Z mojej strony mogę jedynie zachęcić i przyznać tej książce 7 punktów na 10.

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję portalowi Secretum.pl 

6 komentarzy:

  1. Interesująca konstrukcja i fakt, że nie możesz jej jednoznacznie ocenić, stanowią dla mnie wyzwanie! Zaintrygowałeś mnie:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawa recenzja,zanim obejrzę film, mam zamiar przeczytać książkę:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszyscy tak wychwalają... No to się może skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam w planach najpierw książkę, a potem film. Nie ukrywam, że wiążę z tą lektura duże nadzieje (ale to chyba wina tej mody w sieci na ów książkę):)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wczoraj byłam na filmie, jest mega. Polecam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Podobno film w porównaniu do książki to nędza :) Dlatego nie oglądam, najpierw przeczytam. Koniecznie :)

    OdpowiedzUsuń

Byłoby wspaniale, gdybyście nie pozostawali anonimowi.
Dziękuję :)