poniedziałek, 14 listopada 2011

Najciemniejsza część lasu

Z czym kojarzy się przeciętnemu czytelnikowi horror? Mnie od razu przychodzi na myśl horda nieskompletowanych, kuśtykających w stronę głównego bohatera zombie tracących kończyny w trakcie marszu. Do tego mroczna w zamierzeniu muzyka i oczywiście kilku bohaterów którzy najwięcej krzyczą i pierwsi padają ofiarą zła. Jest to oczywiście taka hollywoodzka wersja horroru, w którym krew leje się w ilości większej, niż mogłoby to wynikać z fizycznych możliwości bohaterów. Czy jednak wszystkie horrory są takie same? Oczywiście nie. Na gruncie książkowym horror kojarzy się głównie ze Stephenem Kingiem. Nie powiedziałbym jednak, że jego dzieła są jakoś szczególnie przerażające. Wydaje mi się, że straszne są w nich jedynie przydługie momentami opisy i zdarzające się dłużyzny. Może to ja jestem inny, ale czasem po prostu czekam, kiedy coś w końcu zabije głównego bohatera.
Są na szczęście inni pisarze znajdujący się doskonale w gatunku horroru. „Najciemniejsza część lasu” to pierwsza książka Ramseya Campbella, jaka trafiła w moje ręce. Po prostu leżała sobie spokojnie na bibliotecznym regale i czekała, aż ktoś ją znajdzie.
Zacznę od tego, że klimat niepokoju jest wzbudzany już od pierwszej strony. Wokół małego miasteczka w Anglii rośnie las. Nie jest to jednak zwyczajne zbiorowisko drzew. Jest to miejsce, które w dziwny sposób wpływa na ludzi, a szczególnie na ich psychikę. Nikt nie wie w jaki sposób się to dzieje, ale najprościej oczywiście przyjąć, że wydzielają się tam różne substancje halucynogenne. Później okazuje się, że las dysponuje czymś w rodzaju zbiorowej świadomości, którą potrafi wpływać na osoby, które zabłądzą wystarczająco głęboko.
Dodatkowym elementem powodującym, że podczas czytania boimy się wyjrzeć za okno, jest koncepcja bezsilności bohaterów i nieuchronności tego, co ma nadejść. Po prostu czytamy i zaczynamy się obawiać gałęzi stukających o okno podczas wietrznej nocy.
Co jest równie ważne, jak klimat, w książce tej nie ma dłużyzn. Opisy są dość szczegółowe, ale nie do tego stopnia, że gdy kończymy, nie wiemy o czym czytaliśmy. Akcja toczy się wartko, ale nie zbyt szybko, dzięki czemu nie gubimy się, jak to czasem zdarza się podczas lektury dzieł tego typu.
Przede wszystkim nie jest to hollywoodzki horror, w którym krew leje się strumieniami, wszystko, co jest opisywane mieści się w granicach jako takiej realności. Nie ma też głupich, krzykliwych bohaterów. Wszyscy podchodzą do tego, co ich spotyka, z logiką.
Książkę czyta się bardzo dobrze. Historia jest wciągająca, dobrze przemyślana i ciężko oderwać się od lektury. Na koniec ocenię może okładkę, która przyciąga czytelnika i doskonale oddaje klimat książki.
Polecam wszystkim. 7 na 10 punktów.

2 komentarze:

  1. Sama nie czytam wielu horrorów, poza Kingiem i właściwie nie wiem jak to dziś wygląda. Czy krew leje się strumieniami w większości, trudno jest powiedzieć, ale cieszę się, że tutaj tego nie było. Brzmi naprawdę ciekawie:)

    Co do Kinga, to raczej horrory w sensie psychologicznym, z drugim dnem bohaterów. U niego się rzeczywiście można czasem nie doczekać śmierci, ale chyba nie tym on chce w swoich ksiązkach przerażać. Dla mnie i tak pozostanie mistrzem gatunku;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię książki z taki klimatem:) Chętnie sięgnę. I przy okazji, ładna okładka.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Byłoby wspaniale, gdybyście nie pozostawali anonimowi.
Dziękuję :)