poniedziałek, 20 grudnia 2010

Prowadź swój pług przez kości umarłych

Olga Tokarczuk to pisarka znana, a przynajmniej większość czytelników w Polsce kojarzy to nazwisko. Czy to przeczytali jakąś jej książkę, czy widzieli okładkę w bibliotece lub księgarni albo też słyszeli o niej w radiu lub telewizji. Do niedawna należałem do tego drugiego typu czytelników i co gorsza, nazwisko to kojarzyło mi się jak dotąd z jakimiś tanimi romansidłami, ale nieco wyższych lotów, gdyż jednak niedostępnymi w kioskach.
Trwało to kilka lat, aż pewnego pięknego dnia wstąpiwszy do miejscowej biblioteki zobaczyłem na półce z nowościami „Prowadź swój pług przez kości umarłych”. Jakimś cudem książka ta znalazła się na tej półce i nie chciała znaleźć się gdzie indziej, a widać było po okładce długi czas użytkowania. Tego też dnia moje życie zmieniło bieg o sto osiemdziesiąt stopni. Naprawdę nie wiem, skąd wzięło się moje poprzednie przekonanie co do rodzaju pisarstwa uprawianego przez panią Olgę i chyba wypadałoby ją kiedyś przeprosić, czego nie omieszkam zrobić jak tylko uda mi się ją gdzieś, kiedyś spotkać. Otóż okazało się, że pani Olga pisze kryminały i to całkiem dobre. Zdarzyło mi się przeczytać już kilka kryminałów i dość często od samego początku można było domyślić się, kto zabił i dotyczyło to również dzieł królowej tego gatunku, czyli Agaty Christie. Z tego też powodu nie czytałem ich zbyt często. Jak już wspomniałem wcześniej, książkę pani Tokarczuk wziąłem, bo znalazła się tam, gdzie się znalazła, prawdopodobnie przez przypadek lub też przez lenistwo bibliotekarki, której nie chciało się tej pozycji odnieść tam, gdzie jej miejsce.

poniedziałek, 13 grudnia 2010

Marina


Kiedy rok temu czytałem „Cień wiatru” Carlosa Ruiza Zafona, nie spodziewałem się, że będzie to tak dobra książka. Co prawda, od dawna słyszałem, że jest to bestseller, ale przecież w dzisiejszych czasach można polegać jedynie na własnym zdaniu. Ku mojemu zdziwieniu książka ta okazała się wręcz wspaniała. Intrygujący tytuł, treść na tyle wciągająca, że nie można oderwać się od lektury, tylko z niecierpliwością czeka się, żeby skończyć właśnie czytaną stronę i odkryć jak najszybciej tajemnice skrywane przez kolejną.
Będąc pod wrażeniem zarówno „Cienia wiatru” jak i „Gry anioła” chętnie zacząłem czytać „Marinę”. Także tutaj nawet nie zauważyłem, kiedy przeczytałem całość. Początkowo byłem zachwycony, ale powoli uświadamiałem sobie, że coś jest nie tak. Zacznę więc od początku.

czwartek, 9 grudnia 2010

Ptasiek


Postanowiłem w końcu przeczytać „Ptaśka”. Przede wszystkim tytuł tej książki obił mi się kilkakrotnie o uszy, a co więcej polecono mi ją na blogu. Tak więc zachęcony do lektury udałem się do biblioteki i po krótkich poszukiwaniach na regale wypożyczyłem „Ptaśka” i umieściłem go w swojej kolejce książek do przeczytania. A teraz, kiedy już skończyłem należałoby wydać opinię.
Zacznę od tego, że William Wharton ma bardzo dobry moim zdaniem styl pisania. Książkę czyta się bardzo szybko, mnie zajęło to niecałe dwa dni. Narracja prowadzona jest przez dwie osoby, mianowicie tytułowego Ptaśka i jego przyjaciela Ala. Ptasiek, którego imienia nie poznajemy, jest amerykańskim nastolatkiem. Nie jest to jednak typowy nastolatek, jakiego znamy z filmów. Jest to raczej spokojny chłopak wychowany w katolickiej rodzinie i posiadający wielką pasję, którą są ptaki. Najpierw są to gołębie, a później kanarki. Pasja ta nie jest jednak tylko zwykłym hobby, gdyż wywołuje ona u chłopaka potrzebę i głębokie pragnienie latania, przez co próbuje on podpatrywać zachowanie ukochanych zwierząt i badać sposób, w jaki dokonują one cudu latania. Po pewnym czasie zmienia się to w obsesję, a nawet chorobę umysłową.

wtorek, 7 grudnia 2010

Bardzo poszukiwany człowiek

Dziś pierwsza recenzja - "Bardzo poszukiwany człowiek" Johna Le Carre

Wyobraźcie sobie Hamburg, do którego tuż po atakach terrorystycznych na WTC i metro w Madrycie i Londynie trafia nasz tytułowy bohater, nielegalny imigrant, były czeczeński terrorysta i uciekinier z kilku więzień. Czy ma on szansę uciec przed wymiarem sprawiedliwości, niemieckimi służbami specjalnymi chcącymi odesłać go tam, skąd przyszedł? Nie wiadomo. W każdym razie nie dowiemy się tego od samego tytułowego Issy. Akcja powieści Johna Le Carré skupia się bowiem na przeżyciach ludzi, którzy chcą temu biednemu chłopakowi pomóc: walczącej o prawa emigrantów prawniczce Annabel, starzejącego się bankiera i muzułmańskiego mistrza bokserskiego starającego się o niemieckie obywatelstwo. To właśnie ludzie tacy, jak oni – zwykli mieszkańcy cywilizowanego europejskiego kraju, muszą stawić czoła sięgającym daleko w przeszłość machinacjom siatki szpiegów, których dawne działania są powodem, dla którego Issa w ogóle zjawił się w Hamburgu.
Wszystko to zostało napisane trzymającym w napięciu językiem, który sprawia, że ciężko jest oderwać się od lektury. Jedyne, czego brakuje, to co o tym wszystkim myśli sam tytułowy bohater.
Sama powieść jest niejako sprzeciwem wobec prowadzonej przez Stany Zjednoczone wojny z terroryzmem, a dokładniej wobec sposobu, w jaki ta wojna jest prowadzona.
W skali od 1 do 10 daję tej książce 8 i polecam szczególnie wszystkim fanom sensacji.

sobota, 4 grudnia 2010

Wstęp

A więc zaczynamy. Zakładam tego bloga, aby opisać moje wrażenia na temat przeczytanych książek.
Może to kogoś zachęci do przeczytania, a może oszczędzi czasu. :)
Pozdrawiam!