Olga Tokarczuk to pisarka znana, a przynajmniej większość czytelników w Polsce kojarzy to nazwisko. Czy to przeczytali jakąś jej książkę, czy widzieli okładkę w bibliotece lub księgarni albo też słyszeli o niej w radiu lub telewizji. Do niedawna należałem do tego drugiego typu czytelników i co gorsza, nazwisko to kojarzyło mi się jak dotąd z jakimiś tanimi romansidłami, ale nieco wyższych lotów, gdyż jednak niedostępnymi w kioskach.
Trwało to kilka lat, aż pewnego pięknego dnia wstąpiwszy do miejscowej biblioteki zobaczyłem na półce z nowościami „Prowadź swój pług przez kości umarłych”. Jakimś cudem książka ta znalazła się na tej półce i nie chciała znaleźć się gdzie indziej, a widać było po okładce długi czas użytkowania. Tego też dnia moje życie zmieniło bieg o sto osiemdziesiąt stopni. Naprawdę nie wiem, skąd wzięło się moje poprzednie przekonanie co do rodzaju pisarstwa uprawianego przez panią Olgę i chyba wypadałoby ją kiedyś przeprosić, czego nie omieszkam zrobić jak tylko uda mi się ją gdzieś, kiedyś spotkać. Otóż okazało się, że pani Olga pisze kryminały i to całkiem dobre. Zdarzyło mi się przeczytać już kilka kryminałów i dość często od samego początku można było domyślić się, kto zabił i dotyczyło to również dzieł królowej tego gatunku, czyli Agaty Christie. Z tego też powodu nie czytałem ich zbyt często. Jak już wspomniałem wcześniej, książkę pani Tokarczuk wziąłem, bo znalazła się tam, gdzie się znalazła, prawdopodobnie przez przypadek lub też przez lenistwo bibliotekarki, której nie chciało się tej pozycji odnieść tam, gdzie jej miejsce.
W każdym razie zostałem miło zaskoczony, gdyż był to pierwszy kryminał w moim życiu, podczas czytania którego nie miałem pojęcia, kto może być tym seryjnym zabójcą. Bo właśnie seryjnego zabójcy dotyczy opowieść przedstawiona w książce. Co więcej jest to wszystko opisane z humorem i czyta się bardzo przyjemnie i bardzo szybko.
W każdym razie zostałem miło zaskoczony, gdyż był to pierwszy kryminał w moim życiu, podczas czytania którego nie miałem pojęcia, kto może być tym seryjnym zabójcą. Bo właśnie seryjnego zabójcy dotyczy opowieść przedstawiona w książce. Co więcej jest to wszystko opisane z humorem i czyta się bardzo przyjemnie i bardzo szybko.
Główną bohaterką powieści jest pani Janina, nauczycielka angielskiego w prowincjonalnej szkole gdzieś w Kotlinie Kłodzkiej, a raczej na jej obrzeżach. Co ciekawe, jest ona z wykształcenia inżynierem budowy mostów, której dzieła być może do teraz stoją gdzieś w Syrii. Jest też zagorzałą wielbicielką zwierząt, wegetarianką i zwolenniczką ochrony przyrody, a także pasjonatką poezji Blake’a, którą tłumaczy wraz ze swoim byłym uczniem i z której właśnie autorka zaczerpnęła tytuł całej powieści. W każdym razie jest to postać ciekawa i właściwie nie da się jej nie lubić. A właściwie ktoś taki, jak ja przyznaje jej rację, jeśli nie we wszystkich, to przynajmniej w większości jej działań.
Jak już pisałem, opowieść dotyczy seryjnego mordercy, a właściwie jego ofiar. A wszystko to z punktu widzenia pani Janiny, która w przeciwieństwie do policji twierdzi, że te wszystkie nagłe zgony spowodowały dzikie zwierzęta w odwecie za polowania, w jakich uczestniczyły ofiary. Bo rzeczywiście, wszystkie ofiary były zapalonymi myśliwymi, a ponadto wszystko jest opowiedziane tak, że można by uwierzyć, iż naprawdę to właśnie zwierzęta próbują się mścić. W zakończeniu dowiadujemy się, że jest jednak inaczej. Najbardziej szokuje właśnie sama osoba mordercy, bo nie wydaje mi się, żeby było możliwe, że ktoś domyśli się, o kogo chodzi i kiedy któryś z bohaterów rzuca oskarżenia w stronę tej właśnie osoby aż ma się ochotę wyśmiać go bezczelnie i kazać mu się schować gdzieś daleko okrytemu wstydem.
Kiedy już skończyłem czytać byłem naprawdę zawiedziony, że ten moment nadszedł tak szybko. Każdemu polecam, nie tylko fanom gatunku. Może ktoś, tak jak ja, zmieni swoje podejście do autorki, która jak się okazuje, romansideł nie pisze :P
W mojej skali książka otrzymuje 10. Za humor, szybką akcję, ciekawych bohaterów i co najważniejsze, szokujące zakończenie.
Moje podejrzenia od razu padły na Panią Janinę. Zazdroszczę wolnego czasu, tego, że możesz tak dużo czytać. Ja od wakacji stoję w tym samym miejscu przy końcu władcy. Nawet nie mam czasu na Kinga, cały czas tylko lim x->0 albo prosta przecinająca płaszczyznę. Tak czy inaczej, chciałabym przeczytać. Nie zapomnę tej pozycji :)
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawie i na pewno poszukam tej powieści w bibliotekach, chociaż nie jestem przekonana do twórczości Tokarczuk, a wszystko przez to, że ludzie ze studiów odradzają zaglądanie do jej książek..
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Ja jeszcze nie czytałam żadnej książki tej autorki, ale mam ochotę - kiedyś nawet spojrzałam porozumiewawczym spojrzeniem na egzemplarz księgarniany ;)
OdpowiedzUsuń@Panna_Indyviduum
OdpowiedzUsuńDlaczego na Twoim blogu komentować mogą jedynie posiadacze konta google?:( Ja takowego nie mam:(
oj tak, zakończenie szokuje. Mi ta książka bardzo zamieszała w głowie. Przez jakiś czas przestałam jeść mięso. Niestety nie wytrwałam...
OdpowiedzUsuńta książka jest bardzo specyficzna, taka czarno biała bym powiedziała :) A Pani Janina Duszejko, to postać, którą zapamiętam na bardzo długo...