czwartek, 30 sierpnia 2012

Więzień nieba



Wszyscy fani twórczości Carlosa Ruiza Zafona czekali na dalszy ciąg „Cienia wiatru”. Każdy chciał wiedzieć jak dalej potoczyły się losy Daniela Sempere, jego żony Bei czy też Fermina Romero de Torres. Czy jednak autor podołał wyzwaniu, jakim z całą pewnością było napisanie kontynuacji?
Zacznę od tego, że „Więzień nieba” jest brakującym ogniwem łączącym „Cień wiatru” z „Grą anioła”. Do tej pory obie książki łączyło kilka szczegółów takich jak miejsce akcji i Cmentarz Zaginionych Książek. Obie historie były do siebie zbliżone, ale ciągle brakowało tego czegoś konkretnego, co by je połączyło. Tym brakującym elementem jest właśnie „Więzień nieba”.
Najnowsze dzieło Zafona przedstawia nam dalsze życie Daniela, ale nieco bardziej skupia się na jego przyjacielu Ferminie. Znajdziemy tutaj wyjaśnienie skąd w ogóle wziął się Fermin i czym zajmował się zanim pojawił się w „Cieniu wiatru”. Można by powiedzieć, że autor stworzył tutaj coś na kształt cyklu „Komedia ludzka” Balzaka, choć zapewne jest to dla Hiszpana zbyt duży komplement i nobilitacja.